Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM

Publicystyka

Publicystyka 8 maja 2019, 15:45

autor: Daniel Stroński

Zbroja dla konia i nie tylko – 7 wkurzających mikropłatności w singlowych grach

Można ich nie lubić, można nawet nienawidzić, ale mikrotransakcje stały się nieodłączną częścią naszego hobby. Oto najbardziej irytujące mikropłatności w singlowych tytułach.

Spis treści

Od mikropłatności ciężko uciec i nietrudno zrozumieć, po co one istnieją. Pozwalają twórcom zarobić cokolwiek na grach darmowych, a na tych płatnych – trochę więcej. Z drugiej strony równie łatwo pojąć, czemu ich nie lubimy. Nieprzemyślany system płatności potrafi zupełnie zniszczyć balans, faworyzując tzw. „wieloryby” (ang. whales), czyli ludzi z zasobnymi portfelami.

Ogromna popularność mikropłatności poskutkowała jednak tym, że dziś widujemy je nawet w grach dla jednego gracza, co jest już kompletnym absurdem. Dlaczego? Bo po co kupować dodatkową skórkę dla bohatera lub jego broni, jeśli nikt jej nie zobaczy? W jakim celu nabywać coś wpływającego na rozgrywkę, skoro już raz zapłaciliśmy za grę w sklepie? Wycinanie zawartości lub zamykanie jej za barierą długiego grindu, mającego zmusić nas do kupna „przyspieszaczy”, jest zwyczajnie nieuczciwym podejściem do klienta, na które rynek niestety przyzwala. A wtedy mają miejsce takie absurdy jak te zebrane w poniższym zestawieniu.

KTOKOLWIEK WIDZIAŁ, KTOKOLWIEK WIE

Jeśli widziałeś jakąś szaloną mikropłatność w grze singlowej, o której zapomnieliśmy, opisz ją w komentarzu, żeby ostrzec innych graczy.

The Elder Scrolls IV: Oblivion – zbroja dla konia

Zestawienie otwiera absolutna klasyka wśród najdurniejszych mikrotransakcji, której oczywiście nie mogło tu zabraknąć. Gdy w 2006 roku do sprzedaży trafiło The Elder Scrolls IV: Oblivion, posiadacze X360 mogli znaleźć w cyfrowym sklepiku Xbox Live pewną nietypową ofertę. Nie dość, że właśnie wydali niemałe pieniądze na nowe RPG Bethesdy, to jeszcze starano się ich nakłonić, by trochę dopłacili w celu stosownego przyodziania konia swojego bohatera. Za jedyne 200 punktów Microsoftu (2,50 dolara, czyli około 8 zł w tamtym czasie) dostępna była zbroja dla wierzchowca – prawdziwa okazja! Wprawdzie nieco zwiększała wytrzymałość konia, ale nie miało to specjalnego znaczenia dla rozgrywki, dlatego hasło „horse armor” szybko zaczęło funkcjonować w slangu graczy jako bezużyteczny dodatek, za który niepotrzebnie przepłacamy.

Prawda jest brutalna – zbroja dla konia wyprzedzała swoje czasy. Dziś gracze nie mają nic przeciwko wyjątkowym skórkom dla postaci, ich wierzchowców czy broni, jeśli tylko taki dodatek nie będzie mieć wpływu na rozgrywkę. Przez ponad dekadę branża gier tak bardzo przyzwyczaiła nas do podobnych płatności, że wieść o ograniczeniu w nowej produkcji AAA mikrotransakcji do samej kosmetyki witamy z wielkim entuzjazmem. W 2006 roku sytuacja ta wywołała jednak duży skandal. Internet zalały negatywne komentarze, podsycane przez informacje z Xbox Live o świetnej sprzedaży zbroi wraz z resztą dodatków do Obliviona. I tak to ruszyło (nomen omen) z kopyta.

Dodajmy, że jeszcze w 2011 roku, kilka miesięcy przed premierą Skyrima, Pete Hines informował, że zbroja dla konia wciąż się sprzedaje.

– Przysięgam wam, choć nie mam dokładnych danych, wiele osób kupiło ją jeszcze wczoraj – twierdził w wywiadzie wiceprezes Bethesdy.

KOŃ BY SIĘ UŚMIAŁ

Zbroja dla konia do dziś jest symbolem zbędnego DLC, do czego już nieraz odnosili się twórcy gier. Wyśmiał ją między innymi autor platformówki 2D DLC Quest, w której sklepiku obok takich atrakcji jak dźwięki w grze, menu pauzy czy chodzenie w lewo znajdziemy też osławioną zbroję dla konia z dopiskiem „zwrotów nie przyjmujemy”. Zbroję dla konia można spotkać także w Kingdome Come: Deliverance. Przypadek czy ukryta szpila?

TWOIM ZDANIEM

Czy korzystasz z mikropłatności w grach?

Nigdy nie opłaciłem/łam żadnej mikropłatności
41,8%
Tak, ale rzadko
28%
Tak, nawet dość często
6,9%
Raptem parę razy
23,3%
Zobacz inne ankiety
Dlaczego wydajemy pieniądze na mikropłatności i lootboxy?
Dlaczego wydajemy pieniądze na mikropłatności i lootboxy?

Nienawidzimy lootboksów, DLC i mikropłatności w grach, a tymczasem firmy, które proponują je w swoich produkcjach, notują rekordowe wyniki finansowe. Dlaczego ciągle to robimy? Dlaczego wciąż dajemy się wodzić za nos „pazernym wydawcom”?

Mroczne widmo mikrotransakcji – u progu narodzin gier jako usługi
Mroczne widmo mikrotransakcji – u progu narodzin gier jako usługi

Mikrotransakcje coraz śmielej wkradają się w świat wysokobudżetowej interaktywnej rozrywki, przynosząc twórcom krociowe zyski. Zastanówmy się, czy gracze mogą z nimi wygrać (nie mogą) i jaka jest ich przyszłość (ponura).