Ile zarabiają filmowe adaptacje gier - 28 najbardziej dochodowych growych filmów
Łatwo poużywać sobie na adaptacjach gier wideo. Zazwyczaj nie wychodzą najlepiej, ale jednak wciąż powstają. Zawsze istnieje bowiem szansa, że przyniosą zysk. Zobaczmy więc, które z nich i jak sobie poradziły.
Spis treści
- Ile zarabiają filmowe adaptacje gier - 28 najbardziej dochodowych growych filmów
- 28. Ratchet & Clank (2016)
- 26. Super Mario Bros. (1993)
- 24. Mortal Kombat: Annihilation (1997)
- 22. Pokemon 3: The Movie (2000)
- 20. Max Payne (2008)
- 18. Street Fighter (1994)
- 16. Resident Evil (2002)
- 14. Resident Evil: Apocalypse (2004)
- 12. Resident Evil: Extinction (2007)
- 10. Pokemon: The First Movie (1998)
- 8. Resident Evil: Retribution (2012)
- 6. Lara Croft: Tomb Raider (2001)
- 4. Resident Evil: The Final Chapter (2016)
- 2. Angry Birds (2016)
22. Pokemon 3: The Movie (2000)
W SKRÓCIE:
- Data premiery: 2000
- Łączny dochód filmu na świecie: 68 milionów dolarów
- Dochód w Polsce: brak danych
- Szacowany budżet: 16 milionów dolarów
Spora część widzów wybiera tę odsłonę jako jedną z najlepszych kinówek o pokemonach. Rzeczywiście, twórcy przyłożyli się do warstwy emocjonalnej – techniczna jak zwykle stała na wysokim poziomie – i lepszego wykorzystania tytułowych stworków z pożytkiem dla fabuły. Tym razem dla trenera Asha sprawa jest bardziej osobista, a pokemonowy przeciwnik głównego bohatera ma dość konkretną motywację, by robić to, co robi. Niektórzy odbiorcy twierdzą też, że to jedna z bardziej uniwersalnych kinówek.
Czy warto zobaczyć?
Prawdopodobnie to jedna z ostatnich możliwości, by wskoczyć w kinowe lub telewizyjne uniwersum pokemonów – i się nie pogubić.
21. Hitman: Agent 47 (2015)
W SKRÓCIE:
- Data premiery: 2015
- Łączny dochód filmu na świecie: 82 miliony dolarów
- Dochód w Polsce: 342 tys. dolarów
- Szacowany budżet: 35 milionów dolarów
O ile pierwszy Hitman z 2007 roku wykazywał jeszcze cechy, dzięki którym można go było nazwać filmem, o tyle Agent 47 wygląda już jak wyrób filmopodobny. Marne efekty specjalne i słaba choreografia to jedno, ale scenariusz – nawet jak na standardy kina sensacyjnego – leży i pochlipuje w kącie. Akcja nas nie angażuje, a co gorsza – zamiast wykorzystać skradankową naturę gry, której przy odrobinie pomysłowości można było użyć do podbicia napięcia – zrobiono z tej produkcji kiepską podróbę Commando. To twór plasujący się tylko oczko wyżej od wczesnych prób Uwe Bolla.
Czy warto zobaczyć?
Chyba. Sobie. Żartujecie.