4. Resident Evil: The Final Chapter (2016). 28 najbardziej dochodowych filmów na bazie gier
Łatwo poużywać sobie na adaptacjach gier wideo. Zazwyczaj nie wychodzą najlepiej, ale jednak wciąż powstają. Zawsze istnieje bowiem szansa, że przyniosą zysk. Zobaczmy więc, które z nich i jak sobie poradziły.
4. Resident Evil: The Final Chapter (2016)
W SKRÓCIE:
- Data premiery: 2016
- Łączny dochód filmu na świecie: 312 milionów dolarów
- Dochód w Polsce: 466 tys. dolarów
- Szacowany budżet: 40 milionów dolarów
Nie łudźcie się – fabuła dalej pląsała z wdziękiem dzwonnika z Notre Dame. Ostatni rozdział dało się jednak oglądać i to mimo choroby dziedzicznej cyklu – czyli ciężkiego do strawienia, poszatkowanego montażu. W finałowej odsłonie rdza, korozja i zniszczenie wróciły na swoje postapokaliptyczne miejsce, czyniąc otoczenie bardziej realnym. Oczywiście cała reszta to nadal campowy balet przemocy Milli Jovovich i jej drewnianych towarzyszy, zmieniających zombiakowych partnerów jak rękawiczki. Na finał czekali najwyraźniej wszyscy widzowie serii – film zgarnął ponad 300 milionów dolarów. Pytaniem otwartym pozostaje, czy odbiorcy poczuli niedosyt, czy ulgę, że to już koniec.
Czy warto zobaczyć?
Jeśli dotarliście aż tutaj – nie widzę przeciwwskazań.
3. Prince of Persia: The Sands of Time (2010)
W SKRÓCIE:
- Data premiery: 2010
- Łączny dochód filmu na świecie: 336 milionów dolarów
- Dochód w Polsce: 3 miliony dolarów
- Szacowany budżet: 200 milionów dolarów
Platformówki o książetach Persji były swego czasu ikonami wirtualnej rozrywki, a gdy do gry wkroczyła zrebootowana seria zaczynająca się od Sands of Time (pol. Książę Persji: Piaski czasu) z 2003 roku – okazało się, że to całkiem wdzięczny materiał na obraz przygodowy nawiązujący do formuły Piratów z Karaibów. Film, wzorem niespodziewanego sukcesu Verbinskiego, wypchano po brzegi kaskaderską akcją, odpowiednio dawkowanym humorem, kolorowym tłem, a całkiem przyzwoici aktorzy zadbali o urok głównych bohaterów – Jake Gylenhall świetnie sprawdził się w tytułowej roli. Również scenariusz dawał radę, ładnie przekładając cechy charakterystyczne Prince of Persia na język filmu. Co więcej, przy produkcji pomagał ojciec marki, Jordan Mechner, więc o orientalnego ducha oryginału można być spokojnym.
Czy warto zobaczyć?
Zdecydowanie tak, idealny film, gdy potrzebujesz lekkiej rozrywki.